Jak radzono sobie kiedyś bez podziału na rozdziały i wersy, a nawet bez odstępów
między zdaniami i między wyrazami?
Tylko jeden człowiek miał tekst Pisma Świętego przed oczami i go czytał, a reszta go
słuchała. Czytający musiał wiedzieć jak go przeczytać albo słuchający musiał go umieć
dobrze usłyszeć.
Czasem opowiadam, jak można na podstawie greckiego tekstu odczytać piętnasty
rozdział Ewangelii Łukasza – szczególny rozdział, bo go wszyscy znamy:
Był sobie pasterz i miał sto owiec. Jedna z tych stu mu uciekła, a on pozostawił te 99 i
poszedł szukać tej, co zginęła. Kiedy ją znalazł, cieszył się i przyprowadził ją do
swojego stada. Puenta: taka jest radość w niebie z grzesznika, który się zgubił, ale się
odnalazł! I taka jest radość aniołów w niebie z każdego, który się nawrócił. I tu się
kończy historia, a zaczyna kazanie.
Nasuwa się pytanie: kto z was nie czuł się kiedyś jak ta zaginiona owca? …i wszyscy
podnoszą ręce do góry. Opowiadanie tu się kończy, ale Jezus mówi dalej. Nie ma tam
podziału na rozdziały; nie ma tam tak zwanych perykop, czyli nazw tych fragmentów.
Nie ma w oryginalnym tekście informacji, że to historia o zagubionej owcy (to niekiedy
dodaje tłumacz); nie ma też tytułu następnej historii o zaginionej drachmie. Jezus po
prostu mówi dalej.
Była kobieta i miała w swoim ręku 10 pieniążków. Była we własnym domu. Jeden z
tych pieniążków jej wypadł. To była drachma – takie nasze 5 groszy. Ona jej szukała,
wymiatała cały dom i gdy wszystko wymiotła, ZNALAZŁA ją i bardzo się cieszyła;
zaprosiła przyjaciółki i zrobiła imprezę (ucztę). To chyba trochę przerysowana historia
– impreza z powodu 5 groszy?
Ci, którzy czytali, i ci, którzy słuchali tego, spodziewali się kontrastu, czyli
zestawienia typu blisko-daleko, albo przeciwstawień typu kobieta-mężczyzna lub
wejście-wyjście. Były to naturalne granice tekstu, które oni słyszeli. Mamy tu
mężczyznę, któremu daleko ginie jedna ze stu owiec, a tam kobietę, której ginie jedna
moneta; gdzie? Ci, co powiedzieli „blisko”, zrozumieli to, czego nie ma w tekście.
Zobaczcie, nastąpiła interakcja – wzięliście udział w czytaniu, bo zrozumieliście, co
Jezus do was mówił!
Mamy tu dwa przeciwstawienia i część wspólną, która upewnia nas, że idziemy w
dobrym kierunku i nie wymyślamy sobie czegoś. Tą wspólną częścią jest wielka radość
tak w niebie, jak i na ziemi.
Tu moglibyśmy zakończyć, ale Jezus mówi dalej: Było sobie dwóch braci: jeden
starszy, drugi młodszy. Młodszy przyszedł do ojca i powiedział: Daj mi połowę mojego
majątku, i ojciec mu dał. Młody, jak to młody, przehulał wszystko i gdy już nie miał co
jeść i mieszkał ze świniami, to pomyślał o domu, gdzie robotnicy jego ojca mają lepiej
niż on. Poszedł więc do ojca i powiedział: Ojcze, zgrzeszyłem; nie jestem godzien
nazywać się twoim synem. A ojciec na to: synu, co moje, to i twoje. Dał mu nowe szaty
i nowe sandały, zdjął swój pierścień i też mu dał i wyprawił ucztę.
On powiedział: Ojcze, nie jestem godny nazywać się twoim synem. Nie rozumiał, co
to znaczy, być synem. Tego nie można wypracować czy wymusić na ojcu. Synem się po
prostu jest!
A drugi syn, gdy zobaczył, że ojciec wyprawił tę ucztę, to się wściekł: On wszystko
przehulał, a teraz ma jeszcze ucztę? Ty mi nigdy nic nie dałeś. Więc ojciec mu
odpowiedział: Synu, co moje – zawsze było twoje. Nagle okazało się, że ten też nie
rozumiał, co to znaczy być synem.
Czytajmy więc tak, jak jest w tym oryginalnym tekście. Jezus chodził z tłumami i
chodzili za Nim faryzeusze i szemrali: Dlaczego on chodzi z celnikami i grzesznikami?!
Więc On się do nich obrócił i opowiedział im przypowieść – jedną przypowieść, a nie
trzy. Więc to wszystko jest jedną, kompletną historią, która pokazuje wszystkie
przeciwstawienia, których będziemy szukali w tekście. Okazuje się, że jeden i drugi syn
są zgubieni; jeden zaginął gdzieś daleko, a drugi we własnym domu – tak jak ta owca i
jak ta drachma, którą był właśnie ten faryzeusz, który miał świątynię, system ofiarny i
tradycję przodków, a nie rozpoznał w Jezusie Chrystusa. Można się zgubić we własnym
domu; można się zgubić we własnym Kościele.
Tak przeczytany tekst przemawia do nas z potrójną mocą i mamy z tego jeszcze ten
jeden bonus: już nigdy nie zapomnimy tego tekstu, bo raz tak usłyszana historia zostaje
w pamięci na zawsze. Tak Żydzi uczą swoje dzieci; tak jest napisana cała Biblia.
Zachęcam was do jej czytania. Czytajcie, a znajdziecie.